Most pontonowy na Bugu rozstawiony przez żołnierzy I Batalionu Drogowo-Mostowego z Dęblina w ramach tegorocznych Dni Dobrosąsiedztwa, którym przekroczyliśmy granicę z Ukrainą...
Gęsi we wsi Pidmanowe.
Cerkiew p.w. Świętych Piotra i Pawła z 1846 r. w Świtazi o architekturze nawiązującej do świątyń petersburskich.
Zaduma, kontemplacja i cisza, czyli duchowość wschodu.
Przebieralnie nad Świtazią to wynalazek bardzo praktyczny...
Pulmo to ciągnąca się przez 5 km szeroka ulicówka pokryta brukiem, po obu stronach której stoją w równych szeregach drewniane domy.
...wjechaliśmy na drogę przez łąki, która zapowiadała się bardzo obiecująco...
Poszły sobie, można się kąpać... Pa, pa krowy!
Naszą plażę nad Piasecznym z samego rana zaczęli opanowywać letnicy...
Droga z Szacka do Krymna...
Prypeć, czyli dotarliśmy do źródła!
Prypeć w całej swojej krasie.
Żniwa w pełni.
Czasami mieliśmy poczucie, że teleportem przenieśliśmy się w czasie :)
Centrum Krymna.
...oraz licznymi, starymi nagrobkami.
Jezioro Piaseczne k/Krymna
Długo żegnaliśmy się z naszymi nowymi przyjaciółmi obiecując sobie nawzajem, że spotkamy się w tym samym miejscu za rok...
Poleski trakt z Krymna do Jerewiszcz.
Tylko furmanki i rowery... Są jeszcze miejsca na świecie gdzie jest normalnie :)
Król grawijki w natarciu.
Drewniana cerkiew p.w. Zaśnięcia Matki Bożej z początku XIX wieku w Jerewiszczach.
W tym samym czasie i miejscu Staszek łapie gumę... Modliliśmy się w duchu aby ta naprawa nigdy się nie skończyła. Nikt z nas nie pomagał wtedy Staszkowi... :)
Ania jest studentką stomatologii na uniwersytecie w Tarnopolu i uwaga ciekawostka: Ania nigdy jeszcze nie jeździła na rowerze!
Zaprosiliśmy Anię do Parczewa, Ania nas do Łucka... Kto wie, może kiedyś znowu się spotkamy? Jedno jest pewne - wtedy nad Prypecią spotkaliśmy prawdziwego anioła...
W Krasce kolejny dłuższy postój. My łapiemy ten słynny senny kresowy nastrój, a Staszek walczy z kolejną przebitą dętką. Okazuje się, że opona jest tak przetarta, że przebija kolejną dętkę. Potraktowaliśmy ją starym, indiańskim sposobem - sznurkiem od snopowiązałki oraz taśmą izolacyjną. Na tej oponie Staszek zrobi jeszcze 100 km i będzie jechał już bez żadnych przygód do końca naszej wycieczki!
Team Banana :)
Z Turu wracamy nad Jezioro Święte i tam rozbijamy się na noc. Naszym sąsiadem okazuje się być mistrz Ukrainy na akordeonie guzikowym! Z niecierpliwością czekamy więc na obiecany, wieczorny koncert...
Jezioro Święte jest owiane licznymi legendami i chronione jako pomnik przyrody.
Najbardziej szczęśliwy był Jarek. Wystarczy popatrzeć na "stół"... :)
Koleżanki - modelki to Ukrainki, przyjaciółki Aljuny. Aha, zapomniałem dodać, że Aljuna jest Białorusinką o ukraińskich korzeniach... Można więc rzec, że była to osiemnastka międzynarodowa!
Od zagranicznej młodzieży nauczyliśmy się jak powinno się jeść zwykły bigos. Ze śmietanką, panie, ze śmietanką :)
No i się zaczęło! Mistrz Ukrainy na akordeonie guzikowym grał, a my tańczyliśmy... Przeważały ludowe pieśni ukraińskie, ale była też i nasza "Cyganeczka Zosia"...
Jeszcze raz powtarzam, że wschodnia gościnność nie ma sobie równych! Dzięki Aljuna!
Wszystkiego dobrego Aljuna! Bądź zawsze szczęśliwa!
Poleski rybak...
...i poleskie klimaty nad Jeziorem Świętym.
Ostatni dzień naszej wycieczki, pora wracać do domu... Ale prawdziwi turyści nigdy nie wracają tą samą drogą!
Kandydatka do Parczewskiej Grupy Rowerowej :)
Robimy tam zakupy pierwszej potrzeby. Wszak na dworze upał straszny!
Droga z Guty do Mielnik przez lasy Szackiego Parku Narodowego to trasa dla prawdziwych twardzieli!
Chcieliśmy zrobić bramę z naszych rowerów nowożeńcom, ale Ci panowie byli pierwsi... Zapraszali nas później do siebie, ale asertywnie odmówiliśmy!